Lowell bacznie doglądał kolejnych starań uczniów i studentów, by mieć pewność, że wszystko zostało dopięte na ostatni guzik. Lawirowanie między dwiema grupkami było nieco problematyczne, niemniej jednak z czasem się w tym wszystkim odnalazł, spoglądając bardziej przychylnie w kierunku tego, że wcale nie szło mu to wszystko aż tak źle. Jedni wykonywali notatki, inni zajmowali się tworzeniem odpowiednich zaleceń lekarskich, bawiąc się w uzdrowicieli (oczywiście tylko pierwszoklasiści), on natomiast miał zadbać o bezpieczeństwo. Snuł się zatem po sali może nie niczym cień - w wolnej chwili, oczywiście - który przesuwa się po ścianie dość dyskretnie, a prędzej niczym osoba, którą można z łatwością zawołać i poprosić o pewne porady. W międzyczasie też dawał kolejne szanse dla innych uczestników, którym jednak ten etap nie poszedł jak najlepiej, jak również zajmował się tymi, co przystąpili do tego małego sprawdzianu umiejętności nieco później. Nie wątpił w to, że Rylan potrzebuje nieco więcej praktyki, w sumie jak każdy z tutaj obecnych - z czasem umiejętności radzenia sobie ze stresem, gdy człowiek znajdzie się poza czynnikami wymagającymi tej umiejętności, zanikają, stając się jedynie subtelnym, znaczącym tyle co nic wspomnieniem. Chcąc prowadzić luźniejsze zajęcia, gdzie umiejętności znajdowały się zależnie z poziomem chęci, nieco trudniej było wystawiać oceny bądź cokolwiek innego. Dodatkowo, jakby nie było, dochodził jeszcze czynnik wcześniejszego zwolnienia, podczas którego może i odpoczął, ale nadal pewne problemy nieco się utrzymywały. - Na spokojne, bez pośpiechu. Może i czas cię dogania, ale to jest tylko praktyka. - uśmiechnął się nieco, zauważając błędy, które wpływały koniec końców na działanie uroku. Po czasie udało mu się jednak doprowadzić zaklęcie do używalnego poziomu, w związku z czym nic dziwnego, że podniesienie kącików ust do góry się powiększyło, a próba została zakończona sukcesem. Lowell przeszedł tym samym do sprawdzenia biednego brata Ziutka, zauważając pewne niedociągnięcia, niemniej jednak wynikające przede wszystkim z konieczności praktyki. - Pod koniec poszło ci dobrze, masz dryg. - pochwalił go, by przejść do diagnozy pacjenta. - Nadal są widoczne lekkie pęknięcia, o tutaj. - wskazał poprzez Surexposition, chcąc zwrócić uwagę na istotę problemu. - Jak chcesz, to możesz jeszcze poćwiczyć na tym manekinie. Co ty na to? - dał mu tym samym wybór, nie chcąc napierać na jakiekolwiek niepotrzebne próby, jeżeli ten nie czuł się na siłach.
Mechanika:
Rylan, w celu sprawdzenia, jak sobie z tym wszystkim radzisz, rzuć kostką k6 - o ile chcesz, oczywiście.
Parzysta - jak się okazuje, wcześniejsze próby nie poszły na marne, ponieważ Episkey działa tym razem jak najbardziej prawidłowo, powodując, że powstałe wcześniej złamanie uległo zasklepieniu. Oczywistym jest, że na samym uroku nie da się w pełni zregenerować tkanki, niemniej jednak sukces został osiągnięty. Możesz przejść do sprawozdania.
Nieparzysta - trochę się męczysz, wykonując początkowo dwie nieudane próby, ale potem, zgodnie z Twoją wolą, kość zostaje naprawiona. Nie musisz się już o nic martwić - zadanie zostało wykonane, a doświadczenie odpowiednio zdobyte. Tym samym możesz teraz przejść do sprawozdania.
Po tym - jak żeby inaczej - ponownie stawiał kroki, pozwalając na to, by ich stukot przechodził nieco dalej, a samemu stał się z powrotem dostępny dla kolejnych śmiałków chcących poćwiczyć własne umiejętności. W sumie nie narzekał - może i było nieco patrzenia dookoła na wszystkich, aczkolwiek wykonywał swoje zadanie w pełni.
Zaklęcie: AN DUCA TUAS Kostki literowe:A, B Czy nauczyłeś się zaklęcia: tak, dzięki pomocy @Maximilian Felix Solberg
W przeciwieństwie do Verki on zwracał na nią uwagę, więc zauważył zmianę na jej twarzy, kiedy McGill do nich podszedł. Wzbudziło to braterską czujność, ale Irlandczyk był w porządku, no i był gryfonem, a to już dawało mu spore fory u Tima, co nie zmieniało jednak faktu, że zamierzał zachować ową braterską czujność. Nie należał do zaborczych braci, którzy pilnowali swoich młodszych sióstr jak skarbu rodowego, tym niemniej jeśli zobaczy jedną łzę w oku sis przez Rickiego, to pogada z nim po gryfońsku. Z drugiej strony, może to nie było nic takiego, a uśmiech był li i wyłącznie wyrazem sympatii? Na to pytanie odpowie przyszłość, albo Verka, jeśli jej brat wpadnie na to, żeby zwyczajnie zapytać. Rada Rickiego była niezła, ale różdżka wycelowana w oko skutecznie go zdekoncentrowała. Irlandczyk stracił tą metodą trochę punktów w braterskiej skali. Tim zmrużył na ułamek sekundy oczy ostrzegawczo, ale szybko wróciły do swojego labradorowego wyrazu. Skuteczna pomoc przyszła jednak z najmniej oczekiwanej strony, bo nagle podszedł do nich Max, Tim się zastanawiał czy chłopak czuje jednak urazę za tę akcję z kulkami na kółku, ale jak się okazało, jego obawy były bezpodstawne. Pokazał ruch tak dobitnie, że Tim nie miał żadnego problemu, żeby zrozumieć, o co chodziło. - No jasne! Że też sam na to nie wpadłem, dzięki Max, wiszę ci browara. Kiedy mu się w końcu udało, odwrócił się uradowany do Verki. - Spróbuj jeszcze raz sis, jestem starszy, ktoś musi mnie reanimować, jak dostanę zawału. - mrugnął do niej zachęcająco.
Zaklęcie: An duca tuas Kostki literowe:D, J Czy nauczyłeś się zaklęcia: jeszcze pytasz
Czy jej się to tylko wydawało, czy Tim coś zauważył? Nie, to niemożliwe. Przecież to facet, a oni są ślepi. Poza tym oficjalna wersja była taka, że wcale nie ma czego zauważać, bo nic się nie dzieje, a na pewno nic się nie stało. To znaczy – to kłamstwo, ale jej braciszek nie musi póki co znać prawdy. Pewnie poprzestałaby na tych dwóch próbach, ale nie dość, że do trzech razy sztuka, to jeszcze zachęcał ją do tego Tim. Spojrzała na niego, potem na Solbiego, na Ricky’ego… Machnęła różdżką i nic się oczywiście nie stało. Zaklęcie po raz trzeci spaliło na panewce. - Tim, od dzisiaj nie jesz czerwonego mięsa. Może wtedy pożyjesz, bo w innym wypadku jesteś stracony - dźgnęła braciszka w żebro, próbując całą tę sytuację obrócić w żart. Magia lecznicza zdecydowanie nie była jej konikiem, co pokazała zarówno ta, jak i poprzednia lekcja. No cóż, przynajmniej w tej najgorszej chwili uratowała komuś życie. Ograniczało się to prawda do udzielenia pierwszej pomocy i wezwania magimedyków, ale skoro to wystarczyło to chyba nie jest tak źle?
Zt oczywiście fabularnie nie wychodzę wcześniej z zajęć, ale więcej już nie będę próbować
______________________
Sił mi brak i już nie chcę nic wiedzieć Mam mętlik w mojej małej głowie Czuję, jak serce rwie się do ciebie Jak mam bronić, kiedy ich jest więcej
Terry Anderson
Rok Nauki : V
Wiek : 15
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : mocny szkocki akcent, piegi na całym ciele, kilka pryszczy na twarzy, w trakcie mutacji
Zaklęcie: HAEMORRHAGIA ITURUS Kostki literowe:E, I Czy nauczyłeś się zaklęcia: tak (ale farcior xd)
Po takim początku zajęć, chłopak stracił resztki nadziei, że dzisiejsza lekcja uzdrawiania przebiegnie bez większych problemów. Do tej pory liczył, że uda mu się przesiedzieć te dwie godziny niezauważonym, bo myślami puchon był zupełnie gdzie indziej. Gdyby nie ryzyko szlabanu i utraty ciężko zdobywanych cały rok punktów, Terry prawdopodobnie olałby zajęcia u profesor Blanc, zamiast tego powtarzając materiał do egzaminów. Co prawda lubił uzdrawianie, uważał je za jedną z najbardziej przydatnych dziedzin zaklęć i choć nie był orłem, szczerze chciał poszerzać swoją wiedzę w tym temacie… Tylko niekoniecznie dzisiaj. - Jasne pani profesor. – odparł bez przekonania, ale posłał nauczycielce przepraszający uśmiech, próbując choć raz wykorzystać na swoją korzyść fakt, że wszyscy uważali go za ciamajdowatego dzieciaka. Zanotował nawet na marginesie informacje o pracy domowej, jednak znając jego absolutny brak organizacji, zgubi pergamin zanim przypomni sobie, żeby do niego zajrzeć. Kiedy przeszli do części praktycznej, Terry ze wszystkich sił spróbował skupić się na tym, co Blanc próbowała wpoić im do głów. W końcu skoro już tu był i nie mógł po prostu przebimbać całej lekcji, to równie dobrze mógł się czegoś nauczyć. Wysłuchawszy instrukcji, chłopak podszedł do przydzielonego im manekina, w myślach przyznając, że umiejętność tamowania krwotoków byłaby w jego przypadku b a r d z o przydatna. - Hej! – odwzajemnił uśmiech @Lily Blackwood, czując, jak wstępuje w niego jakaś nowa siła do działania. Cieszył się, że przyszło mu pracować właśnie z koleżanką z domu, bo choć nie mieli dotychczas szczególnie dużo okazji do interakcji, to jednak coś mu mówiło, że świetnie się z nią dogada. – Jasne, droga wolna. Przesunął się nieco w bok, by zrobić więcej miejsca dziewczynie, przez co znalazł się idealnie na drodze krwi, która nagle trysnęła z ich pseudo-pacjenta. Wzdrygnął się, nie tyle ze wstrętu, co z zaskoczenia – w końcu jeszcze przed chwilą manekin cierpiał jedynie na lekki krwotok z nosa, a teraz przypominał szkarłatną fontannę. - Nie, nic się stało, nie przejmuj się. – machnął lekceważąco dłonią, bo i na co miałby się gniewać? Nie postrzegał krwi jako czegoś obrzydliwego, w końcu jego mama była pielęgniarką, a on sam całe dzieciństwo latał z poobdzieranymi – Dzięki. – uśmiechnął się, kiedy Lily oczyściła jego szatę, czując jednocześnie jak po jego ciele rozlewa się dziwnie przyjemne ciepło. Rany, niezłe to jej zaklęcie. Nie protestował, kiedy dziewczyna podjęła się drugiej próby zatamowania krwotoku, tym razem osiągając prawidłowy rezultat. Pogratulował jej, a następnie sam zajął miejsce przed manekinem. Mając w pamięci zarówno instrukcje nauczycielki, jak i udaną prezentację koleżanki, Terry wycelował różdżkę w nos manekina i rzucił zaklęcie. - O rany! Udało mi się! – aż pisnął z zaskoczenia, bo nie spodziewał się sukcesu od razu przy pierwszym podejściu. Piegowatą twarz rozświetlił szeroki uśmiech. W końcu coś mi dzisiaj wyszło.
Zaklęcie: An Duca Tuas Kostki literowe:F,I Czy nauczyłeś się zaklęcia: nie
Adela była zaskoczona wynikiem testu - mimo odrobionej pracy domowej, absolutnie nie była orłem w dziedzinie uzdrawiania, więc tenże wynik był więcej niż szokujący. Niemniej, warto było się cieszyć z małych sukcesów, szczególnie, że na jej drodze nie było ich wcale aż tak wiele, przynajmniej jeśli chodzi o dziedziny szkolne. Dobrze zdany test nie był jednak zwiastunem dalszych sukcesów. Adela podjęła wprawdzie próbę rzucenia zaklęcia zadanego przez nauczycielkę, jednak w finalnym rozrachunku poległa z kretesem. Nie była jednak szczególnie zawiedziona.
Marla O'Donnell
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 168 cm
C. szczególne : szeroki uśmiech, koścista sylwetka, bardzo ekspresyjny sposób bycia, irlandzki akcent, często wplata kolorowe apaszki we włosy
Zaklęcie: FLUMINE SANGUINI Kostki literowe:c, f Czy nauczyłeś się zaklęcia: nie
Otworzyła szeroko oczy, gdy dostrzegła rozczarowanie w spojrzeniu Nory i publiczne wypunktowanie, że zapomniała o pracy domowej. Nie spodziewała się jawnego upomnienia, ale nie pozostało jej nic innego jak spuszczenie wzroku. Westchnęła ciężko, pochyliła głowę w geście skruchy i bez słowa obiecała sobie, że dośle pracę domową jeszcze tego samego dnia. Potwierdzeniem tego była deklaracja Ryszarda, z którego była niesamowicie dumna, nawet jeśli brat w istocie miał o wymaganym eseju zwyczajnie zapomnieć za niecałe dziesięć sekund. LICZYŁY SIĘ CHĘCI. Pożegnała się z rozrzewnieniem z Ryszardem i pomknęła uczyć się nowego zaklęcia z radością i zapałem. Czy była zaskoczona, że szło jej t r a g i c z n i e? Wiele czynników wpłynęło na to, że zadanie ją przerosło, a gdy tylko próbowała wyodrębnić konkretną przyczynę, zapadała się w sobie jeszcze bardziej, stwarzając jednocześnie zagrożenie dla najbliższego otoczenia, a nie na tym opierał się program edukacyjny zajęć z magii leczniczej. Coraz większe zirytowanie swoim kasztaniarstwem skutkowało kolejnymi błędami, co ostatecznie zwieńczyła załamaniem dłoni i ukryciem twarzy za palcami. To nie był jej dzień ani być może miesiąc, aby wspinać się po drabinie sukcesu.
Zaklęcie: HAEMORRHAGIA ITURUS Kostki literowe:I, H Czy nauczyłeś się zaklęcia: tak
- Doskonale ci poszło! Gratulacje! - Lily z entuzjazmu niemal zaklaskała w dłonie. Młodszy kolega poradził sobie z zaklęciem bardzo sprawnie, a ona mogła się od niego uczyć. Połączyła kilka kropek i wyłapała w ten sposób błędy, które popełniała przy swojej nieudanej próbie, a potem podjęła kolejną, tym razem spisując się na medal. - Pani profesor, chyba oboje skończyliśmy! Zakomunikowała nauczycielce sukces, a potem uśmiechnęła się promiennie do Terrego. Cóż za czarujący młody człowiek, naprawdę go polubiła! - Chyba stanowimy zgrany duet - szepnęła do niego, mrugając mu porozumiewawczo okiem, a potem z zaskoczeniem dostrzegła, że ukończyła pracę jako ostatnia. Ale to nic! Można powiedzieć, że wykorzystała każdą minutę tej lekcji!
Nora przechadzała się po klasie kontrolując co robili uczniowie i studenci. Praca z tak zróżnicowaną poziomem grupą była wyzwaniem, a w dniu dzisiejszym kobiecie wyzwania nie odpowiadały. Zły humor się utrzymywał i nawet kilka sukcesów jej nie ucieszyło. Na szczęście udało jej się stanąć na wysokości zadania i zajęła się po prostu pracą, zamiast wyładowywać prywatne frustracje na młodzieży. - Aniu, doskonale. Lily, trzeba jeszcze dopracować technikę. Veronico, zamiast rozglądać się po klasie zajmij się swoją pracą. Zobacz, Tim się przynajmniej stara. Po tym ciosie poniżej pasa przeszła w inne rejony klasy, więc nie słyszała złotej rady Ricka o dźganiu w oko. Zauważyła za to jego próby postawienia manekina na głowie, co było absolutnie niedopuszczalne. - Ryszardzie, minus pięć punktów za pajacowanie na lekcji. - powiedziała sucho, kompletnie ignorując to, że udało mu się wcześniej bardzo elegancko wykonać swoje zadanie. - Zamiast błaznować mógłbyś wykorzystać ten czas na pomaganie naukę albo pomaganie kolegom. Tak jak Max. Bardzo dobrze, Solberg, dziesięć punktów dla ślizgonów. Dobrze że wróciłeś na stanowisko przewodniczącego labmedu. Tymczasem złość nauczycielki zaczęła powoli przechodzić jak za sprawą czarodziejskiej różdżki. Albo lepiej - jak za sprawą eliksiru menstruacyjnego. Dlatego ostatecznie pochwaliła Ricka za poprawnie rzucone zaklęcie, tak samo Terrego, który zaskakująco dobrze się spisał mimo słabego przygotowania do zajęć. Adela z Marlą pracowały grzecznie, choć nieskutecznie, ale to nic nie szkodziło. Grunt, że coś robiły. Nora podsumowała lekcję, zapowiadając rychłe sprawdzenie testów, a na końcu podziękowała wszystkim i pożegnała się, szczęśliwa, że ten dzień pracy niedługo dobiegnie końca.
ZT dla wszystkich
Dziękuję wszystkim za udział w lekcji! Szlabanów nie będzie, bo Nora znów jest sobą :D Lekcję prowadził @Nicholas Seaver